Wojciech Kukuła: Czasy koronawirusa nie przeminęły, jednak po 1,5 roku życia z epidemią polskie firmy i społeczeństwo nauczyło się bardzo elastycznie reagować na pewne zmiany i bodźce pochodzące ze świata polityki i medycyny. Na pewno to nie koniec zmagań z COVID-19, jednak na horyzoncie maluje się Krajowy Plan Odbudowy, pochodzący z unijnych funduszy, które to płyną z pożyczek jakie UE zaciąga na światowych rynkach. Przez te kilkanaście miesięcy doszło do wielu transformacji w zakresie mobilności, reorganizacji pracy parków pojazdów i maszyn w wielu firmach. Teraz i w perspektywie kolejnych 2-3 lat, być może przyjdzie czas na inwestycje, na odbudowę w nowym profilu działania. W jakim punkcie, Twoim zdaniem, jesteśmy teraz w kontekście floty i motoryzacji konsumenckiej i użytkowej w Polsce? Czy to jest jeszcze czas „na przeczekanie” – z uwagi na niepewność? Czy to jest już czas, aby intensywnie rozpocząć prace transformacyjne – bo nie każdy miał tyle odwagi i siły przebicia, aby je realizować wcześniej?
Krzysztof Sosnowski: Wojtku, absolutnie potwierdzam, że transformacja w zakresie mobilności zbliża się do Polski wielkimi krokami. W praktyce, nie widzę dziś sił zdolnych ją zatrzymać. Spowolnić tak, ale nie zatrzymać. Pytasz się, gdzie jesteśmy teraz jako firmowa flota? Jak patrzę na kalendarze wiszące na ścianach fleet managerów oraz członków zarządów odpowiedzialnych za flotę, to mam wrażenie, że kartki nie były wyrywane od marca 2020, czyli od początku COVID. Czas w większości polskich flot się zatrzymał i większość zarządzających i decydentów oczekuje, że wraz z końcem pandemii wszystko wróci do czasów poprzednich. Niestety nie wróci. Floty, które pierwsze podejmą działania (a są takie) w miarę szybko dostosują się do nowej sytuacji rynkowej. Ci co obudzą się spóźnieni zapłacą wysoki rachunek, którego skrajnym efektem będzie zamrożenie mobilności firmy. Skuteczne działania to nie akcje podejmowane ad hoc, tym bardziej, gdy w kolejce po wiedzę, samochody, urządzenia, ładowarki, przydziały mocy itp. trzeba będzie już niedługo stać godzinami. Jako floty, rynek, kraj, jesteśmy spóźnieni i to bardzo. Na dodatek ogromna część z nas jeszcze śpi gdy rewolucja nadchodzi i to wcale nie po cichu.
WK: W odniesieniu do elektromobilności czytałem analizy Bloomerga, z których wynika, że w 2026 roku ceny pojazdów z silnikami spalinowymi i elektrycznymi zrównają się, co wynika w dużej mierze ze spadkiem ceny baterii (a tak zgodnie z analizami magazynu Transport & Enviroment spadła o 88% w ostatniej dekadzie!). Jedna z dziennikarek, moim zdaniem wspaniale spuentowała, że elektromobilność w polskiej motoryzacji i biznesie nie jest już kwestią planowania i zapowiedzi, tylko trwającym procesem. Ty mówisz o straconym roku – tak to odbieram. Był to niewątpliwie okres trudny dla wielu sektorów gospodarki, dla handlu zagranicznego i dla mobilności pracowników. Jednak uważasz, że faktycznie nasi menadżerowie flot, i zarządy firm, ten okres po prostu prze hibernowały? Nie przygotowały scenariuszy powrotu A, B i C i kolejnych wariantów awaryjnych A, B i C?
Dlaczego wspomniałem o elektromobilności na początku – bo to chyba bardzo mocny determinant i impuls rozwojowy dla naszych firmowych car parków. Strumień dziesiątków miliardów złotych na zieloną, odnawialną i zrównoważoną energię zacznie płynąć zapewne jeszcze w tym roku – z pespektywą dopływu do 2026 roku. Co więcej, ogłoszony Nowy Ład, jeszcze nie jednym zaskoczy od strony księgowej polskie firmy. Czekaja nas turbulencje; finansowe, podatkowe i inwestycyjne. Z tego co mówisz wyłania się bardzo ponury obraz – nie wizjonerskie, nie planistyczne a bardzo reaktywne i powolne reagowanie na zmiany na rynku. Co zatem w obecnym ekosystemie medyczno-gospodarczym, w maju 2021 roku, powinien Twoim zdaniem zrobić Zarząd i menadżer floty w odniesieniu do tego co za nami i tego co już wiemy, że nas czeka?
KS: Analizy Bloomberga i prognozy są zdecydowanie trafne. Fakt, że pandemia mocno dała się we znaki gospodarce jest niepodważalny. To co wydarzy się na świecie oraz w Polsce w najbliższych latach będzie można nazwać rewolucją nie tylko w obszarze mobilności. Sygnały o zbliżających się zmianach otaczają nas ze wszystkich stron.
Pracuję w branży flotowej ponad 25 lat. Zajmuję się doradztwem, analityką danych, zarządzaniem, audytem flotowym, budowaniem strategii itp. Do dnia dzisiejszego nie widziałem jakiejkolwiek strategii wykonanej przez polskie przedsiębiorstwo dotyczącej dostosowania się floty do nadchodzących zmian ekonomicznych, technologicznych i prawnych. Nie chodzi mi o dyskusje flotowców na różnych forach czy spotkaniach. Mówię o spisanych kierunkach rozwoju firmy nakreślających drogę do utrzymania mobilności przedsiębiorstwa w dobie nowych technologii, norm i oczekiwań społecznych. W najbliższych 2 latach, dzięki m.in. tegorocznej nowelizacji ustawy o e-mobilności możemy się spodziewać, że w miastach powyżej 100.000 powstaną strefy zero emisyjnego transportu, wykluczające możliwości poruszania się pojazdów z jakimkolwiek silnikiem spalinowym. Oznaczać to będzie, że zarówno dostawy towarów jak i dojazd do biurowców, firm, Klientów zlokalizowanych w centrum będzie utrudniony i skomplikowany. I co wtedy zrobimy? Kupimy sobie samochód elektryczny? A ile czasu będziemy czekać na jego dostawę, a gdzie i jak go naładujemy przy istniejącej infrastrukturze publicznej, jak rozliczymy się z pracownikiem z tytułu ładowania auta służbowego w przydomowej stacji ładowania (bo nie sądzę, aby miał on ochotę sponsorować pracodawcę), jak zdefiniujemy auto i koszty w polityce benefitowej firmy? Pytań można mnożyć i mnożyć. Ostatnio po raz kolejny słyszałem opinię „przecież rządzący tego tak szybko nie wprowadzą”. Duża część ludzi myśli, że rewolucja nas ominie, że znów uda się nam przeciągnąć moment transformacji? Obaj wiemy, że nie.
Wielkie korporacje jakoś sobie poradzą. Decyzje przyjdą od Central wraz z zaplanowanymi strategiami i pieniędzmi. A reszta firm? Szykuje się klasyczna gonitwa w cyklu kto pierwszy ten lepszy. Łańcuch jest tak silny jak jego najsłabsze ogniwo. W naszym łańcuszku część ogniw ma charakter typowo ozdobny.
WK: Mam też przeczucie, że panuje również przekonanie, że nawet jak Rząd wprowadzi jakieś rozwiązania, to będą to wytyczne na tyle ogólne, na tyle elastyczne, że zawsze znajdzie się na szybko jakaś interpretacja, kruczek i możliwość stworzenia „swojej ścieżki”. Czyli tradycyjne „jakoś to będzie”. Tak szczerze się zastanawiam na ile takie podejście jest biznesowo opłacalne i czy naszym menadżerom flot i zarządom brakuje odwagi, a może po prostu uważają, że „jak zawsze sobie poradzą”, a analitykę i wyznaczanie twardych reguł rozwoju zostawmy innym. To niepokojąca wizja polskiego fleet managementu, który już otrzymywał impulsy o nadchodzących zmianach, a obecnie został w blokach startowych, gdy nowa rzeczywistość biznesowa pędzi jak oszalała.
Wspomniałeś o zarysowaniu kierunków rozwoju firmy i bardziej szczegółowo – samej floty. Taki dokument to ciekawy punkt do sporządzenia analizy obecnego stanu car parku i podsumowania tego, co ostatnie 15+ miesięcy zmieniło w zakresie mobilności pracowników i ponoszonych z tego tytułu kosztów i ryzyk. Retrospektywne spojrzenie może uświadomiłoby wtedy wielu osobom jak daleko idące zmiany dokonały się w tak krótkim czasie i niejako zmobilizowały do dalszego kroku – odpowiedniego planowania.
Krzysztofie, a jakie Twoim zdaniem będą główne kierunki zmian we flotach, które zajdą z uwagi na bardziej optymistyczną sytuację medyczną i informacje o unijnych dotacjach w najbliższym 1,5 roku?
KS: Na początku chciałbym odnieść się do pewnej niemocy jaka panuje w obszarze zarządzania flotą. To nie fleet managerom brakuje odwagi i wizji. Nikt zwyczajnie tego od nich nie wymaga i nie oczekuje. Flota jest często marginalizowana przez wyższe kierownictwo, które, nie wiadomo dlaczego nie dostrzega, że bez zapewnienia firmie mobilności, generowane przez przedsiębiorstwo wyniki raptownie się pogorszą. Nikt też tak naprawdę nie liczy kosztów. Grunt aby nie były wyższe niż rok temu. A że mogłyby być np. o 20% niższe. No cóż. Przynajmniej nikt się nie spyta co zostało zrobione (nie zrobione) w kierunku optymalizacji kosztów do tej pory. Wygodne podejście, prawda?
Prognozując najbliższe zmiany, czeka nas stopniowa „elektryfikacja”, digitalizacja oraz redukcja flot. Samochody elektryczne zaczną wypierać auta spalinowe czy to się nam podoba czy nie. Wprowadzenie w miastach (już za chwilę) stref zero emisyjnego transportu spadnie na nas jak grom z jasnego nieba, pomimo, że stosowne ustawy znane powinny być Wszystkim.. Obserwując cykle produkcyjne fabryk samochodów, ciekawy jestem ile czasu trzeba będzie czekać na dostawę aut. To będzie szok, gdy się okaże, że nasz towar czy pracownik nie wjedzie do centrum. Jak ktoś liczy na vacatio legis to się zdziwi. Ile można informować i ostrzegać o tym co się zbliża.
Digitalizacja rozpoczęła swój cykl życia już jakiś czas temu. Jak na razie żmudnie zatacza coraz większe kręgi ale nieuchronność tego, że opanuje życie flotowe jest absolutnie pewne. Bez niej za chwilę nie da się efektywnie zarządzać jakimkolwiek aspektem biznesu. Flotą również. Zarządzanie ręczne już dawno powinno wylądować na półkach historii, niezależnie czy to się nam podoba czy nie.
Pandemia spowodowała zmianę podejścia do pracy, sposobu i miejsca jej wykonywania. W wielu przypadkach samochód służbowy zaparkował pod domem i przestał spełniać funkcje narzędzia pracy. Bardzo mocno uwypuklił się aspekt benefitowy a nie użytkowy auta. W wielu krajach był to impuls do redukcji stanu floty i zmiany polityki HR. Te zmiany nastąpią i u nas. Konkurencyjność, rynek wymuszą przemodelowanie wielu strategii a w tym dotyczących pojazdu służbowego. Dziś obserwujemy trend redukowania powierzchni biurowej a jutro zobaczymy jak zmienia się podejście do aut i wielkości floty.
WK: Z tego wnioskuję, że z pojęciami takimi jak mikromobilność, pay-as-use, mobility-on-demand, MaaS czy auta pullowe menadżerowie flot nie tylko powinni się zaznajomić, ale i realnie rozpocząć proces ich wdrażania, testowania i realizowania. Bo przecież nie można cały czas pisać o zmarnowanych szansach, przespanych dobrych okazjach czy marazmie…
Cartrack Polska jest firmą, która od ponad 10 lat dostarcza swoim klientom niezawodnych rozwiązań telematycznych własnej produkcji. W Polsce monitorujemy i optymalizujemy koszty kilkudziesięciu tysięcy pojazdów, a w skali globalnej, w portfelu marki znajduje się ponad 1,1 mln aktywnych samochodów. Cartrack Polska oferuje darmowe raportowanie z wachlarza kilkudziesięciu gotowych opracowań przez cały okres umowy, bezpłatną możliwość tworzenia autorskich raportów, wsparcie dedykowanego opiekuna, centrum monitoringu 24/7/365, mobilna sieć instalatorów w całej Polsce, 5 lat historii danych o pojazdach i zdarzeniach wstecz oraz nieustanny dostęp do analityków oraz wysokiej jakości obsługi posprzedażnej. Pomagamy audytować, usprawniać i doradzać w codziennym zarządzaniu flotą.
Total Fleet Solutions jest niezależną, polską firmą konsultingową w branży zarządzania flotami pojazdów. Doświadczenie i pozycja rynkowa plasuje TFS wśród leaderów polskiego rynku CFM. W pracy codziennej TFS na bieżąco wspiera wiedzą firmy szukające optymalnych rozwiązań dla swojego parku samochodowego. Jest również wiodącym partnerem Akademii Leona Koźmińskiego w ramach pierwszych profesjonalnych szkoleń dla fleet managerów organizowanych przez szkoły wyższe w Polsce. Aż dwukrotnie TFS został laureatem najcenniejszej europejskiej nagrody flotowej International Auto Finance Network (jako jedyna firma z Polski), która przyznawana jest na corocznych europejskich konferencjach flotowych w Londynie.